11 sty 2012

Coś nowego...

Mówi się : ''do trzech razy sztuka"... Założyłam nowego, trzeciego bloga. Niestety uciekam stąd. Nie mogę (mimo bólu serca ogromnego) prowadzić bloga z przepisami, warunki mieszkaniowe bardzo mi to uniemożliwiają, ale gotuję w każdej wolnej chwili :) (gorzej z robieniem zdjęć...)

zapraszam na mój nowy blog

5 gru 2011

Bardzo czekoladowe brownies

Długo dojrzewałam do jedzenia ciemnej czekolady, a tym bardziej mocno czekoladowych deserów. Jako dziecko nie mogłam zrozumieć jak moi rodzice, a szczególnie mój Tata je ciemną czekoladę z co najmniej 70% zawartością kakao ... teraz już wiem. Pokochałam ciemną czekoladę, a ciężkie czekoladowe desery są aktualnie moimi ulubionymi. 
Od jakiegoś czasu myślałam żeby zrobić brownie. Jednak gdy wyjęłam je z piekarnika, przeraziłam się ... myślałam, że wyszedł mi piękny zakalec. Bardzo się myliłam. Przeczytałam w internecie, że jego autorka Mildred Schrumpf zapomniała dodać do klasycznego ciasta czekoladowego proszku do pieczenia. I na wielu Waszych blogach sporo wyczytałam o tym amerykańskim cieście. (co mnie pocieszyło, że to jednak nie zakalec:)). 

Stwierdziłam, że to ciasto jest idealne dla mnie, łatwe, przepyszne i co najważniejsze nie da się go zepsuć, bo z natury jest "nieudane". To było moje pierwsze brownie, zrobię kolejne, z innych przepisów, z orzechami... Macie jakieś ciekawe propozycję ? 

Czekoladowe brownies*
Składniki:
50 ml oleju roślinnego (ja użyłam słonecznikowego)
150g cukru pudru 
2 średnie jajka 
1 łyżeczka esencji wanilinowej 
50g kakao w proszku
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 
80g mąki (ja użyłam pszennej typu 550)

Przygotowanie:
W dużej misce wymieszać olej z cukrem pudrem. W osobnej miseczce dobrze roztrzepać dwa jajka. Jajka dodać do oleju z cukrem. Energicznie mieszając, aż wszystkie składniki połączą się, dodać esencję wanilinową i przemieszać. Ostrożnie do całej masy wsypać kakao, mąkę i proszek do pieczenia i dokładnie wymieszać. 
Blachę o wymiarach 20x20 cm natłuścić i wlać ciasto, starannie wybierając z miski wszystkie resztki. 
Piekarnik rozgrzać do 175 stopni i piec około 15 minut. W czasie pieczenia można nakłuć ciasto patyczkiem, po wyjęciu na patyczku powinno być kilka wilgotnych okruszków. Oznacza to, że ciasto jest już gotowe. 

To ciasto można jeść na zimno jak i na gorąco. Ma cudowną wilgotną i kleistą konsystencję. 

*Przepis pochodzi z książki "Gotuj i chudnij", wyd. Pascal, str. 191

Robiłam z niej już mufinki (tutaj) i na pewno zrobię jeszcze kilka ciekawych przepisów i za jakiś czas napiszę o samej książce. Bardzo mnie inspiruję. 





3 gru 2011

Film na weekend i pełnoziarnista pizza

W piątki zwykle mam więcej czasu, nigdzie się nie spieszę, mam trochę czasu dla siebie. Lubię oglądać filmy, szczególnie komedie romantyczne (wiem, wiem mało ambitne, ale Woody’ego Allena też uwielbia). Wczoraj postanowiłam obejrzeć film „Życie od kuchni” z Catherine Zeta-Jones. Musze przyznać, że film mnie urzekł… Niby komedia romantyczna, ale z elementami dramatu.
Catherine Zeta-Jones wciela się w rolę perfekcyjnej, pozbawionej uczuć szefowej kuchni. W pracy jest bezbłędna, doskonała jednak nie radzi sobie z życiem prywatnym, dosłownie mówiąc po prostu go nie ma. Jednak przyjazd jej siostry z dziesięcioletnią córką wszystko zmienia … Do tego przychodzi jej dzielić restauracyjną kuchnię z uroczym (oj tak), obiecującym, trochę szalonym kucharzem…

Film naprawdę zrobił na mnie wrażenie, wydawałoby się, że lekki i przyjemny, ale były momenty że płakałam jak bóbr… Film o tym co w życiu najważniejsze, o stracie, tęskonocie i poszukiwaniu miłości a wszystko z kuchnią w tle. Czego można chcieć więcej!
Polecam na długie zimowe wieczory! 



W filmie pojawił się motyw pizzy i włoskiej kuchni. Wczoraj na blogu u Emmy tutaj, znalazłam super przepis na pizze i koniecznie musiałam go zrobić. Wyszła super, może troszkę przesadziłam z dodatkami, zrobiłam też małą modyfikację. Składniki na ciasto podzieliłam na pół i wyszła mi jedna mała pizza. 

Moje dodatki do pizzy:

szynka parmeńska
żółty ser
5 pomidorków koktajlowych 
garść zielonych oliwek (takie miałam w domu) 
oregano
pomidorowy sos (który robi moja mama :)) 

Przepis na ciasto i wykonanie znajdziecie u Emmy na blogu Emma gotuje

Polecam! Wyszła lekka (chociaż jakoś moja według mnie miała trochę za dużo składników), ciasto cieniutkie o lekko chrupiących bokach. I jej wielka zaleta mogę zrobić ją dla siebie, nic się nie zmarnuję. Mała i pyszna


zdjęcia z filmu pochodzą z tej strony, możecie na niej również poczytać o nim. 

2 gru 2011

Czekoladowo-bananowe mufinki ze słonecznikiem

To był iście szalony tydzień. Spędziłam go w pociągach i autobusach, ale warto było. Ostatni weekend spędziłam w Olsztynie u brata i bratowej. Może okoliczności nie do końca były przyjemne, ale weekend był bardzo udany i bardzo pomyślny. Przed wyjazdem postanowiłam zrobić dla mojego brata przebywającego w szpitalu pożywne, zdrowe, energetyczne mufinki, jednak o wiele bardziej przypadły do gustu jego żonie. Zdecydowanie ja je uwielbiam!

Składniki ( z tej ilości składników wychodzi 10-12 mufinek)

50g masła 
50g gorzkiej czekolady (minimum 70% kakao)
15g kakao w proszku (przesianego)
25g płatków owsianych 
25g mąki orkiszowej 
1 średnie jajko 
160g mąki 
40g cukru pudru (robiłam też wersję bez i wyszły równie smaczne)
25g ziaren dyni lub słonecznika 
1 łyżeczka esencji wanilinowej 
50 ml mleka (ja używam 1,5%)
1 mocno dojrzały banan 
1/2 łyżeczka proszku do pieczenia 
150 ml jogurtu naturalnego

Przygotowanie:
 W garnuszku na małym ogniu rozpuścić czekoladę i masło, po czym zdjąć z ognia i zostawić do przestygnięcia.
Wszystkie pozostałe składniki wymieszaj w misce, na końcu dodać przestudzoną, roztopioną czekoladę. Starannie wymieszać i włożyć do papilotek bądź formy do mufinek.

Piekarnik nagrzać do 200 stopni (z termoobiegiem do 180)
Piec 15-18 minut, babeczki powinny ładnie wyrosnąć i zarumienić się.
Ostudź na kratce i rozkoszuj się ich smakiem!

Jak dla mnie są to idealne mufiny do szkoły, jako przekąska czy drugie śniadanie. Pożywne, zdrowe, miękkie w środku z delikatnie chrupiącą górą. Polecam ! (i są niskokaloryczne jedna mufinka ma 133 kcal :))

Przepis pochodzi z książki: ,,Gotuj i chudnij", o książce tutaj 


22 lis 2011

Bułeczki. (a miał być chleb)

Zafascynowana sobotnim pieczeniem chleba, postanowiłam zrobić go jeszcze raz. Jednak ostatnio przypominał mi on bardziej bułkę niż chleb, dlatego zmodyfikowałam przepis i ku mojemu zaskoczeniu bułki wyszły znakomicie! I chyba muszę przyznać, że są lepsze niż chleb!

Piekłam je specjalnie na wyjazd do domu, jutro na jeden dzień jadę do rodziców i chce żeby spróbowali moich kulinarnych początków. Zobaczymy co powiedzą.

Czeka mnie wyjazdowy tydzień, a moja głowa pełna jest pomysłów na dania, lista przepisów czeka, a myśl o zrobieniu pierwszego w życiu zakwasu na chleb nie daje mi spać... kuchnia mnie pochłania.

Zachęcam do zrobienia bułeczek, przepis znajduję się w poprzednim poście tutaj. Moja modyfikacja polegała na tym, ze zamiast bochenka zrobiłam 6 średniej wielkości bułek. I przed włożeniem do piekarnika, gdy już były uformowane, położone na blaszce z papierem do pieczenia, przykryłam je ściereczką i odłożyłam na około 15 minut, podrosły troszkę i wyszły super. Piekłam je w temp. 180 stopni, ale nie jak chleb 45 minut tylko około 30 min. Według mnie wyszły lepiej od chleba, skórka jest mniej twarda i wygodniej jeść takie bułeczki. A najlepiej smakują jeszcze lekko ciepłe z dżemem (wyrób mamy) i miodem (od "prawdziwych" pszczół)


19 lis 2011

Pierwszy chleb i nowy początek

Bardzo dawno mnie tu nie było. zapomniałam nawet, że założyłam kiedyś bloga... Jednak wracam, z nowymi pomysłami, trochę poważniejsza i z nowymi pasjami. odkrywam w sobie wielką chęć gotowania, pieczenia, próbowania, jedzenia i smakowania. Zainspirowana wieloma blogami kulinarnymi, książkami, programami zaczynam uczyć się gotować. A z tym zawsze byłam na bakier... zobaczymy co z tego wyjdzie.

dzisiaj upiekłam swój pierwszy chleb (chociaż w smaku to taka bułeczka). i szczerzę ... pękam z dumy.

Chleb razowy na drożdżach 


Składniki:

20 g świeżych drożdży
1/4 szklanka ciepłego mleka (na zaczyn)
1 szklanka mąki pszennej 500
2 szklanki mąki pszennej razowej 
1 szklanka wody 
2 łyżki oliwy z oliwek 
1 łyżka miodu 
1 łyżka soli 


Przygotowanie:

Drożdże rozkruszyć i zalać ciepłym mlekiem (nie powinno być cieplejsze niż 60 stopni). Delikatnie zamieszać by się rozpuścił. Przykryć ściereczką, odstawić i poczekać aż wyrosną. (dla mnie to była magia ... ale tak poczekałam żeby mniej więcej zaczyn podwoił swoją wielkość).

Do miski przesiać szklankę mąki pszennej 500 i dodać wyrośnięty zaczyn, zagnieść, przykryć szmatką i odstawić na 15 minut.

Dodać (przesianą) mąkę razową, wodę, oliwę z oliwek, miód. Dokładnie wyrobić, aż ciasto stanie się elastyczne i nie będzie przyklejać się do dłoni (zmęczyłam się bardzo).
Uformować bochenek i odstawić na 45 minut, przykryć wspominaną już nie raz ściereczką.

Piekarnik nagrzać na 180 stopni, piec 45 minut. Przed włożeniem do piekarnika zrobić nacięcie na chlebie, żeby nie pękł podczas pieczenia.

Ja bochenek piekłam na blaszce wyłożonej kawałkiem papieru do pieczenia.

a oto mój chleb ...
1 łyżka miodu 
1 łyżka soli 


Przepis zaczerpnięty z programu TVN Style Rewolucje na talerzu